#11/2011 Wciąż ją kocham - Nicholas Sparks

s. 351
Kiedy jesienią ubiegłego roku oglądałam film o tym tytule nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że powstał na podstawie książki. Rzadko mi się zdarza puścić łzę podczas filmowych seansów, ale wtedy mi się zdarzyło. Film trafił na listę moich ulubionych, do których chętnie wrócę.

Niedawno przypadkiem dowiedziałam się, że pierwsza była książka. Obiecałam sobie wtedy, że muszę ją przeczytać. Udało mi się znaleźć ją w bibliotece. I... zauroczyła mnie już od pierwszych zdań. Była to pierwsza książka Sparks'a, jaką przeczytałam i z pewnością nie ostatnia. Autor doskonale operuje słowem i buduje nastrój.

Książka jest niesamowita. Opowiada historię dwojga młodych ludzi, którzy poznają się przypadkiem podczas wakacji. Nawiązują znajomość i niespodziewanie, z dnia na dzień zakochują się w sobie. Po tygodniu chłopak wraca do wojska, a dziewczyna obiecuje na niego czekać. Wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku i prowadzić do happy endu. Spotkanie z brutalną rzeczywistością zmusiło tych dwoje do trudnych wyborów i poświęceń. Nie ma wątpliwości, że ich miłość pozostanie wieczna, czy jednak kiedykolwiek spełniona?

Po raz drugi w życiu zdarzyło mi się płakać podczas czytania książki...

#10/2011 Zachcianek - Katarzyna Michalak

s. 366

Jak obiecałam sobie po przeczytaniu "Poczekajki", że z kolejnej wędrówki do biblioteki wrócę z "Zachciankiem", tak też zrobiłam. Miałam też wziąć "Zmyśloną", ale (o zgrozo) nie było na półce tym razem.

Choćbym i bardzo chciała "Zachcianka" także nie dało się podzielić na drobne porcje, by delektować się lekturą długo i po kawałku. Dwa dni i koniec. Jednocześnie miałam wrażenie, że trwało to znacznie dłużej. Czytając po prostu odrywałam się od realnego świata i zdawało mi się, jak gdybym była uczestnikiem, obserwatorem zdarzeń, które toczyły się na kartkach książki. Wspaniałe uczucie, a tak rzadko doświadczane.

Co do akcji - było to dla mnie kompletne zaskoczenie. Nie chciałabym zdradzać za dużo. Powiem tylko, że Patrycja po raz kolejny staje przed trudnymi wyborami, źli stają się dobrymi, a ci którzy z pozoru byli dobrzy okazują się takimi nie być, miłość walczy z nienawiścią, dobro ze złem, a spełnienie największych marzeń okazuje się być bliżej niż można by się tego spodziewać. Wszystko okraszone odrobiną magii i dobrego humoru.

Już się nie mogę doczekać aż dorwę trzecią część przygód młodej pani weterynarz :)

#9/2011 Roma Ligocka - Tylko ja sama

s. 413

Kolejna książka za mną. Tym razem jednak tempo czytania zdecydowanie osłabło. Cóż... książka mnie nie zachwyciła na tyle, by przykuwać moją uwagę częściej i na dłużej. Choć nie przeczę, że może być interesująca.

Książka opowiada historię pisarki-malarki. Jest to opis jednego roku z życia kobiety w średnim wieku, która będąc małą dziewczynką przeżyła getto. Teraz po wielu latach wciąż nie może otrząsnąć się z tego, co wtedy widziała i czuła. Okrutny artykuł w gazecie, w którym oskarża się jej ojca o bycie kapo w obozie koncentracyjnym zmusza ją do powrotu pamięcią do wczesnych lat swego dzieciństwa i do walki o dobre imię swojego ojca.
Są w książce także liczne podróże i opowieści o dalekim świecie, związane z kolejnymi wydaniami jej książek na niemal całym świecie oraz... z rodzącym się właśnie uczuciem do mężczyzny. Roma poznaje Dawida, ciepłego i inteligentnego mężczyznę, z którym połączyły ją podobne wspomnienia i przeżycia.

I to ten ostatni wątek interesował mnie najbardziej. O miłości trudnej, ciepłej, dojrzałej i budzącej taką niepewność, że nie wypowiedzianej...

I jeszcze jedno... Autorka-bohaterka inspiruje swoją postawą, walką z ciągłym strachem, odnajdywaniem piękna w każdym nadarzającym się momencie.

Na koniec cytat, który podczas czytania przykuł moją uwagę na dłużej. Przykuł ze względów... osobistych.
Czasem musisz bardzo mocno zapakować swój ból i obwiązać go sznurkiem, jak paczkę. Po prostu po to, by móc dalej żyć. A więc zakładam gruby opatrunek na moje cierpienie, jak na złamaną rękę. Szeroką warstwę gipsu, bandaż, na to plaster - i odsuwam... jak najdalej od siebie.
Później gdy minie trochę czasu, będę może mogła tego dotknąć tak, żeby nie sprawiało bólu.

#8/2011 Trenuj pamięć, zanim będzie za późno. Umysł odporny na wiek - Zaldy S. Tan

Jakkolwiek głupie by nie było to, co za chwilę napiszę to jednak to zrobię. Otóż zawartą w tytule wpisu książkę przeczytałam już jakiś czas temu, jeszcze przed Poczekajką, ale zauroczona tą drugą jakoś... zapomniałam wspomnieć o przeczytaniu tej pierwszej :)

Od czasu do czasu chyba każdy o czymś zapomina. Często jednak nie zwracamy na to zbytniej uwagi, zwalając wszystko na roztargnienie, zapracowanie, zaganianie. Ta książka nie jest szczerze mówiąc dokładnie tym, czego się spodziewałam. Mimo wszystko stanowi cenne źródło informacji na temat przyczyn kłopotów z pamięcią, rodzajów tychże problemów, a także sposobów na, jeśli nie stuprocentowe zapobieganie zapominaniu, to chociaż na opóźnienie i osłabienie objawów.
Zdaje się, że jest skierowana głównie do ludzi w zaawansowanym wieku:) jednakże także młody czytelnik może wynieść z niej sporo, zwłaszcza w kwestii zapobiegania poprzez dietę i ruch. Na końcu książki kilka przepisów na potrawy dobrze wpływające na mózg i pamięć :) Będzie trzeba je sobie zapisać, zapamiętać i kiedyś wypróbować.

#7/2011 Balzakiana - Jacek Dehnel

Balzakiana to, z tego co się dowiedziałam, uwspółcześnione i przeniesione na grunt polski historie inspirowane francuskim pisarzem Honoriuszem Balzakiem. Na ile Balzakiana upodabnia się do jego twórczości powiedzieć nie mogę, gdyż twórczości tej nie znam...

Jacek Dehnel na 420 stronach zawarł cztery minipowieści. Każda z nich opowiada bardzo szczegółowo o problemach typowych dla wielu współczesnych ludzi. Dehnel świetnie operuje słowem, dawno nie czytałam książki w której bohaterowie są tak dobrze skrojeni, tacy wyraziści. A jednocześnie tacy bardzo pospolici.

Mamy tutaj miłość i nienawiść, ambicje i rozczarowania. Mamy codzienność, szarość. Z początku nieco raził mnie styl, w którym autor dużo mówi o bohaterach nie dopuszczając ich samych zbyt często do głosu. Trochę mnie to odpychało. Z czasem jednak przywykłam do tego, ba... nawet doceniłam. Na tyle, że z niecierpliwością oczekiwałam kolejnych "seansów" z książką.

Każde opowiadanie urywa się nagle... Pozostawia pewien niedosyt. A mimo to jest skończone i czytelnik doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Generalnie jestem na takim etapie, że niespecjalnie pragnęłabym czytać książki pokazujące tak szarą i smutną rzeczywistość, ale jednak z chęcią sięgnę także po inną twórczość Dehnela. Wiem, że Balzakiana to już któraś z kolei książka. A ja od stosunkowo niedawna wyznaję zasadę, że wszystkiego trzeba spróbować minimum trzy razy zanim wyda się ostateczny osąd na temat danej rzeczy. W przypadku książek "próbuję" każdego autora, z którym się zetknę. Więc także i Dehnel jeszcze co najmniej dwa razy u mnie zagości :)