#9/2011 Roma Ligocka - Tylko ja sama

s. 413

Kolejna książka za mną. Tym razem jednak tempo czytania zdecydowanie osłabło. Cóż... książka mnie nie zachwyciła na tyle, by przykuwać moją uwagę częściej i na dłużej. Choć nie przeczę, że może być interesująca.

Książka opowiada historię pisarki-malarki. Jest to opis jednego roku z życia kobiety w średnim wieku, która będąc małą dziewczynką przeżyła getto. Teraz po wielu latach wciąż nie może otrząsnąć się z tego, co wtedy widziała i czuła. Okrutny artykuł w gazecie, w którym oskarża się jej ojca o bycie kapo w obozie koncentracyjnym zmusza ją do powrotu pamięcią do wczesnych lat swego dzieciństwa i do walki o dobre imię swojego ojca.
Są w książce także liczne podróże i opowieści o dalekim świecie, związane z kolejnymi wydaniami jej książek na niemal całym świecie oraz... z rodzącym się właśnie uczuciem do mężczyzny. Roma poznaje Dawida, ciepłego i inteligentnego mężczyznę, z którym połączyły ją podobne wspomnienia i przeżycia.

I to ten ostatni wątek interesował mnie najbardziej. O miłości trudnej, ciepłej, dojrzałej i budzącej taką niepewność, że nie wypowiedzianej...

I jeszcze jedno... Autorka-bohaterka inspiruje swoją postawą, walką z ciągłym strachem, odnajdywaniem piękna w każdym nadarzającym się momencie.

Na koniec cytat, który podczas czytania przykuł moją uwagę na dłużej. Przykuł ze względów... osobistych.
Czasem musisz bardzo mocno zapakować swój ból i obwiązać go sznurkiem, jak paczkę. Po prostu po to, by móc dalej żyć. A więc zakładam gruby opatrunek na moje cierpienie, jak na złamaną rękę. Szeroką warstwę gipsu, bandaż, na to plaster - i odsuwam... jak najdalej od siebie.
Później gdy minie trochę czasu, będę może mogła tego dotknąć tak, żeby nie sprawiało bólu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz