#33/2012 - Co widziały wrony - Ann-Marie MacDonald

Selkar.pl
Krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej rodzina Mc'Cartych przenosi się z Niemiec do Kanady. Tutaj Jack, wojskowy oraz wzorowy mąż i ojciec dostał kolejny przydział. Tu, w Centralii mają założyć dom, zbudować swój mały, szczęśliwy świat.

Ann-Marie MacDonald długo pozwala nam wsiąkać w ten sielski, rodzinny klimat. I kiedy czytelnik już na dobre napełni się miłością, ufnością, ciepłem, beztroską, kiedy zaczyna tracić czujność autorka serwuje mu pierwszą okropność. Tak nagle, jak nagle bezchmurne, czyste niebo rozcina piorun. Rozcina i znika. Niebo nadal jest czyste, ale w pamięci jeszcze pozostaje nam ten błysk i głośny grzmot.

Po tym zdarzeniu życie toczy się dalej, ludzie nadal się kochają, ale świat małej Madeleine zmienia sie już na zawsze. Czarująca, ufna dziewczynka, skrzywdzona przez świat dorosłych. Aż chciało by się ją przytulić, oczyścić, wytłumaczyć, że to nie jej wina.


A kiedy ginie jedna z koleżanek Madeleine, zdarzenie to na zawsze wnika w głąb jej świadomości. Po wielu latach jako ponad trzydziestoletnia kobieta nadal nie może pogodzić się z tą tragedią. I nie spocznie, dopóki nie odkryje prawdy.

Śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych książek, jakie w życiu przeczytałam. Kryminały, dramaty generalnie nie są w moim stylu. Ale to, co z tą historią zrobiła pani MacDonald to prawdziwe mistrzostwo. Przez to, że akcja toczy się przez ponad 800 stron czytelnik wsiąka w opisywany świat, przeżywa beztroskę dzieciństwa, miłość rodzinną i wraz z dorosłą Madeleine zmaga się z trudem rozwikładania zagadki - ta książka odbija swój trwały ślad w umyśle. Książka czekała na półce w moim domu kilka lat. siostra zachęcała mnie do jej przeczytania wiele razy. Zdecydowałam się dopiero teraz. Teraz wiem, że nie warto było czekać. I już się nie mogę doczekać kolejnej książki Ann-Marie MacDonald.

0 komentarze:

Prześlij komentarz