Panią Izę nawet lubię jako aktorkę. Książka trafiła w moje ręce przypadkiem podczas kolejnej wizyty w bibliotece. Wzięłam ją ot tak - z braku laku... I od początku nie spodziewałam się po niej niczego szczególnego.
Tytułowa Klara to kobieta czterdziestoletnia, beznadziejnie zakochana w Aleksandrze - żonatym facecie z dwójką dzieci (a wkrótce z trzecim w drodze) przychodzącym i znikającym jak mu wygodnie, obiecującym rozwód z żoną, ale... bla, bla, bla... ma tysiące powodów, żeby tego nie robić. Bo i po co, skoro żona nie jest ani jędzą, ani pokraką, a w dodatku kochają się oboje i jest im dobrze?
Bohaterów nie ma wielu, ale wszyscy, delikatnie mówiąc, są niezłymi popaprańcami.
Przez każdą stronę przewija się płacz i histeria. To w wykonaniu Klary, to Aleksandra lub dla odmiany przez przyjaciółkę albo matkę głównej bohaterki. Tego lamentu i ciskania się emocjami jest aż nadto. Ciężko się czyta.
Historia romansu kobiety z żonatym facetem nie jest rzadko spotykana, ale tutaj zakrawa o absurd.
Jedyne co dobre mogę powiedzieć o książce, to że dość dobrze gra na emocjach i ktoś, kto się zdecyduje ją przeczytać nie zostanie wobec niej obojętnym.
A sama Klara jest po prostu głupią babą. I tyle w tym temacie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz